15.10.2015

Start Transmisji

 Pierwsze, ciepłe, majowe promienie słońca przebijają się przez firanę, siedząc na wygodnym fotelu przyglądam się czołówce na portalu erotycznym z kamerkami. Z niedowierzaniem obserwuję sypiące się żetony i kobiety, które są w stanie wykonać każde polecenie bawiących się świetnie panów, a może raczej Panów? Masz żetony jesteś Panem, rządzisz, nagradzasz, zachęcasz lub karcisz. Przeliczam:

100zetonow 10,00zl?
Cycki – 20zet,
Cipka – 30zet...




czytając opisy celi, czy może cenniki, kalkuluję, że występująca pokaże za 2zl swoje piersi nie jednemu, a setkom, czy nawet tysiącom oglądającym. Naciskam zakładkę transmisji prywatnych, zaloguj się, zarejestruj, ciekawość wygrywa, tworzę konto, nie jestem już tylko gościem.
Moim oczom ukazuje się cały wachlarz propozycji zabaw, w "zamkniętym pokoju " gdzie pokaz kierowany jest już tylko dla jednej osoby. Wszystko wydaje się być banalnie proste, wystarczy kamerka i trochę chęci by.. by zarobić, pokazać się, porozmawiać, a może w niektórych drzemie nutka ekshibicjonizmu? Sprawdź! Sprawdzę – uśmiecham się sama do siebie. Ciekawość zawsze zwycięża.
Obmyślam szczegóły, planuję, przygotowuję "scenę", tak, dziś jest ten wielki dzień, kiedy wreszcie na własnej skórze przekonam sie skąd wśród tylu kobiet chęć rozbierania sie przed tyloma widzami.
Fall start!
Zdruzgotana szukam informacji co jest przyczyną, dlaczego moja transmisja nie jest widoczna? Jedna strona, druga, trzecia, forum. Nagle połowa moich wyobrażeń zostaje zweryfikowana przez wpisy użytkowników. Przeszywa mnie dreszcz gdy czytam o nagrywanych transmisjach, nie tylko tych publicznych, ale i prywatnych, odszukiwaniu kobiet w sieci i szantażach. Dyskusje n.t. nie tylko urody, ale i inteligencji transmitujących nie mają końca. Zniechęcona rezygnuję z pokazów na kilka dni by zapoznać się trochę bliżej ze światem camwhore.
Pierwszy dzień.
Już wiem czego robić nie powinnam (tak mi się przynajmniej wydaje). Dla własnego bezpieczeństwa likwiduję wszystkie szczegóły jakie mogłyby pomóc w odszukaniu w realnym świecie, zapięta w białą koszulę zasiadam na sosnowym krześle.
Start.
Pojawiają się pierwsi widzowie, wstań, pokaż, co masz na sobie, jakie pokazy robisz? Stawiam na dialog, zawsze lubiłam rozmawiać więc rozmawiamy. Ręce mi się trzęsą, uśmiechem zakrywam tremę gdy widzę, że spogląda na mnie kilkadziesiąt osób. Rzucają pierwsze żetony za rozpinanie guzików koszuli, droczę się z widzami i choć nie ustanawiam żadnego celu (nie mam pewności, że go wykonam) próbuję powoli przełamywać swoją nieśmiałość, by po godzinie być już przebraną w inny strój, i tańczyć w rytm muzyki, którą nucę w głowie.
Mało! Chcemy privy! - Ustawiam.
Nie potrafię przekonać się do cennika. Uznaję, że będzie tylko jedna opcja, 10min za 100zet. Pierwszy (do dziś pamiętam kim był, jest, bo przychodzi nadal). Boję się kogo zobaczę po drugiej stronie, w głowie kotłują się setki myśli, brzydki, przystojny, stary, młody, a może kobieta? Uff, miłe zaskoczenie: przystojny, nagi, wytatuowany mężczyzna w średnim wieku, bawi się nieśmiało penisem. Jest sympatyczny, daje wskazówki, sugeruje co chce zobaczyć. Robię striptiz, odwracam krzesło i kieruję kam poniżej pępka, pieszcząc samą siebie widzę jak dochodzi. O własnym orgazmie nie ma mowy, choć jestem podniecona, nie jestem w stanie wznieść się na wyżyny rozkoszy i pokazać jak szczytuję. Taka blokada umysłu będzie się jeszcze utrzymywać przez jakiś czas.
Kultura, nawet w takim miejscu nakazuje podziękować i życzyć udanego dnia.
Szybko wkładam porozrzucane wokół ubrania i wracam na ogół (publiczna transmisja), gdzie czekają zniecierpliwione "oczy".
Wracam praktycznie każdego kolejnego dnia, nabywam doświadczenia, ogłady w towarzystwie tzw Fapaczy. (...)
Za pozwoleniem:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz